Mąż zarabia za granicą a Ty w domu? Śmiech przez łzy.

Ania…
Chcę wam opowiedzieć historię pewnej kobiety, która pomimo pozornego sukcesu życiowego czuję się nieszczęśliwa. Ania bo tak ma na imię bohaterka, jest matką dwójki dzieci i zdecydowała się na wyjazd za granicę z mężem aby umożliwić mu rozwój jego kariery zawodowej i jednocześnie stworzyć lepsze życie dla swojej rodziny.
Na pierwszy rzut oka jej życie wydaje się zorganizowane. Można pomyśleć że w zasadzie niczego jej nie brakuje. Mieszka na fajnym expackim osiedlu gdzie ma dostęp do wielu wygód o których będąc w Polsce mogła tylko marzyć: siłownię, baseny, plaża, wieczne słońce, Palmy za oknem. Mąż dobrze zarabia w związku z czym ona nie musi pracować. Wyjeżdżają na zagraniczne wycieczki i zwiedzają świat.
Ania podjęła świadomy wybór porzucenia swojej kariery zawodowej aby skupić się na opiece nad dziećmi i nad domem. Zdecydowała że tak po prostu będzie łatwiej, tym bardziej że nie przepadała za swoją pracą w Polsce. Taki scenariusz wydawał się być absolutnie idealny i bardzo cieszyła się na ten czas spędzony w domu z dziećmi w spokoju bez tego codziennego pośpiechu którego doświadczają kobiety – matki pracujące. Ania zamiast śpieszyć się codziennie rano do przedszkola a później do pracy miała czas na to żeby spotkać się rano z koleżankami na śniadanie czy kawę, żeby spędzić miło czas, żeby na spokojnie w ciągu dnia zająć się domowymi obowiązkami.
Brzmi jak życie idealne nie uważasz? Ale…
Nie wolno zapomnieć o tym, że życie za granicą wprowadza dodatkowe elementy stresu takie jak inny język, inna kultura, zupełnie odmienny styl życia. To wszystko może wpłynąć na poczucie izolacji. I w takiej sytuacji brak aktywności zawodowej może przyczynić się do utraty tożsamości zawodowej. Ania miała w stosunku do siebie bardzo duże wymagania, dom chciała utrzymać w idealnym porządku, chciała zadbać o każdy aspekt życia rodzinnego, chciała być idealną mamą, idealną gospodynią, chciała uszczęśliwić swoją rodzinę. Niestety po jakimś czasie takiego funkcjonowania zaczęła się wypalać. Te poranny kawy z koleżankami przestały już sprawiać jej radość, zaczęło jej brakować rozwoju i pracy. Tak bardzo wkręciła się w to żeby uszczęśliwić wszystkich że zapomniała o tym, żeby zadbać też o siebie.
Niestety tak to jest że jeżeli my cały czas tylko dajemy i dajemy i nie robimy nic żeby uzupełnić nasze zasoby to one się w końcu wyczerpią i to co robimy z chęcią, z przyjemnością, z uśmiechem na twarzy i z otwartością zaczyna nas irytować, złościć i smucić. Z tego powodu Ania coraz częściej była poirytowana kiedy jej dzieci nie zachowywały się grzecznie, coraz częściej była zła na męża, który wracał późno z pracy i nie pomagał jej w domowych obowiązkach. Miała pretensje, że on nie rozumie, że jest jej trudno i jeszcze oczekuje żeby wieczorami jak wraca z praca witała go z uśmiechem na twarzy.
W tym wszystkim Ania nie miała wsparcia rodziny, wszyscy zostali w Polsce, nie było przyjaciółek, nie było osób najbliższych i poczucie samotności dokuczało coraz bardziej. Ania z dnia na dzień czuła się coraz bardziej nieszczęśliwa. Jej poczucie wartości malało. Myślała czasem o powrocie do pracy, ale jej poczucie sprawczości czy umiejętności było już tak niskie, że na samą myśl o tym że miałaby się zmierzyć z zawodowymi wyzwaniami, blokowała się, wycofywała i nie robiła nic w tym kierunku bo to było tak bardzo przerażające.
Praca w domu to nie praca…
Ważne jest to i bardzo chcę to podkreślić, bo to jest temat który przerabiam z większością moich klientek podczas sesji coachingowych, że bez względu na to czy my matki expatki pracujemy zawodowo czy nie, decydując się na to żeby towarzyszyć naszym dzieciom w pierwszych latach ich życia wykonujemy kawał roboty i myślę że wielokrotnie jest to praca dużo trudniejsza i cięższa niż chodzenie do biura. I fakt, że nie dostajemy za to wynagrodzenia nie powinien w żaden sposób umniejszać naszego wysiłku i zaangażowania.
Ania wielokrotnie słyszała od swoich koleżanek pytanie, no ale to co ty robisz całe dnie w domu? Nie nudzi ci się? Niestety przykre jest to, że bardzo często kobiety wzajemnie sprawiają sobie przykrość. To pytanie powodowało, że Ania rzeczywiście czuła, że nic nie robi, że życie przelatuje jej między palcami i nic ciekawego się w nim nie dzieje i wtedy naprawdę łatwo jest stracić wiarę w siebie.
Ciekawa jestem ile z was odnajduje się w tej historii?
Dla ilu z was początkowa radość wynikająca z rezygnacji z pracy, zamieniła się w smutek?
Które z was czuły wyrzuty sumienia kiedy nie doceniałyscie tego co macie? Tego czego wasze koleżanki z Polski wam zazdrościły?
Często słyszę od swoich klientek słowa:
- Jestem niewdzięczna.
- Powinnam się cieszyć.
- Jak mam powiedzieć innym, że nie jestem szczęśliwa?
- Przecież sama chciałam rzucić tą pracę, a teraz narzekam? O co mi w zasadzie chodzi? Czy ja jestem normalna?
Równowaga
O nią tutaj chodzi. Jeżeli podejmujesz decyzję żeby zostać w domu i zrezygnować z pracy zawodowej to jest ok. Jeżeli po jakimś czasie zaczynasz czuć, że to życie domowe Cię przytłacza, że to już nie daje ci satysfakcji i zadowolenia jakie dawało na początku, musisz po prostu powiedzieć STOP!
Nie chcę żeby było tak dalej!
To jest czas na zmianę!
Czas na to żeby się na chwile zatrzymać i zastanowić czego ja chcę?
Co ja muszę zmienić w tym życiu żeby było mi wygodniej, żeby przestało mnie uwierać?
To mogą być różne rzeczy:
- możesz zdecydować się na próbę powrotu do pracy
- możesz poszukać sobie sposobów na rozwijanie pasji
- możesz się zapisać na kursy rozwojowe
- możesz zacząć rozwijać nowe umiejętności.
To nie musi być od razu coś wielkiego. Zrób coś co będzie tylko dla Ciebie, coś co sprawi Ci przyjemność, coś co zrobisz z myślą i z troską o siebie.
I nawet, jeżeli na początku może to być trudne, bo dzieci się przyzwyczaiły, że mama jest zawsze dostępna, bo mąż się przyzwyczaił że żona i matka jego dzieci jest zawsze dostępna i że wszystko ogarnie, to Ty asertywnie musisz stanąć za sobą, musisz stanąć po swojej stronie i pokazać swojej rodzinie, wytłumaczyć im, porozmawiać szczerze i powiedzieć że Ty tego potrzebujesz bo inaczej po prostu zwariujesz.
Pierwszy krok
Ja naprawdę wielu lat potrzebowałam żeby wyjść z tego schematu, żeby odważyć się i zrobić ten pierwszy krok do nowego, szczęśliwego życia. Ale to nie musi tyle trwać. Warto skorzystać ze wsparcia kogoś kto już tego doświadczył. Kogoś kto Cię trochę popchnie do wykonania pierwszego kroku. Kto pomoże Ci z szerszej perspektywy spojrzeć na Twoją sytuację. To wszystko nie wydarzy się jak za pstryknięciem palca, ale spróbuj zrobić jakąś małą rzecz dla siebie, jakąś małą rzecz w kierunku wyjścia z tego schematu i zobaczysz, że to już Ci doda siły do wykonania kolejnego kroku. A rodzina, dzieci, mąż oni też się przyzwyczają i uwierz mi, że jeżeli ty będziesz szczęśliwsza, jeżeli Ty poczujesz się bardziej spełniona, to zyskają na tym wszyscy!
Photo by Freepik

Mąż zarabia za granicą a Ty w domu? Śmiech przez łzy…