fbpx

Matki Expatki

Moja historia

Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że w przyszłości przeprowadzę się do Abu Dhabi to zaśmiałabym mu się w twarz. A jednak życie potrafi płatać nam figle…

Byłam wtedy 30-letnią, młodą mamą przebywającą na urlopie macierzyńskim z pierwszym dzieckiem. Zawodowo byłam księgową i szczerze nie lubiłam swojej pracy. 

W firmie męża pojawiła się możliwość transferu do oddziału znajdującego się w stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich, w Abu Dhabi. Wiedząc bardzo niewiele o tym miejscu z entuzjazmem przyjęłam ten pomysł.

W zasadzie to ja przekonałam męża do wzięcia udziału w rekrutacji. 

Trzy miesiące później, firma relokacyjna pakowała nasze rzeczy i zawoziła na statek płynący do Abu Dhabi. Skłamałabym mówiąc, że nie towarzyszyły mi wtedy takie uczucia jak strach i lęk przed nieznanym. Jednak na pierwszy plan wysuwała się ekscytacja i chęć przeżycia przygody.

Nie ma odwrotu…

Już po dwóch tygodniach dostałam od życia po twarzy… Wyobraź sobie, że jesteś w nowym miejscu, bardzo różniącym się od Polski pod względem kulturowym, obyczajowym, architektonicznym i jeszcze wieloma innymi. Jesteś Ty, pokój w hotelu, chore dziecko, mąż pracujący do późnych godzin i panosząca się samotność…

Po miesiącu przeprowadziliśmy się do wynajętego mieszkania, dostaliśmy dokumenty tożsamości i oficjalnie staliśmy się rezydentami Zjednoczonych Emiratów Arabskich. 

Teraz będzie już coraz łatwiej pomyślałam… Jakież to było naiwne….

Urządzenie mieszkania, poznanie okolicy czy oswojenie się z lokalnymi produktami spożywczymi dało namiastkę normalności, poczucie bezpieczeństwa i nadzieję na lepsze jutro. Samotność jednak nie odpuszczała, zagnieździła się w naszym domu niczym lokator.

Mijały kolejne dni i miesiące. Zwiedzaliśmy okolice, napawaliśmy się zawsze słoneczną pogodą, widokiem turkusowego morza i piękną, egzotyczną roślinnością. Pojawili się pierwsi znajomi, częściowo wypełniając pustkę po tych, którzy zostali w Polsce, nasza rodzina i przyjaciele. 

“Dam radę!” – myślałam. Przecież niczego mi nie brakuje, mąż dobrze zarabia, ja zamiast pracować mogę poświęcić ten czas naszemu synkowi. “Wszystko jest dobrze, przywyknę” – powtarzałam sobie codziennie.

Po 6 miesiącach zaszłam w ciążę. Była to zaplanowana i przemyślana decyzja. Skoro i tak nie pracuję, to czemu nie wykorzystać tego czasu na odchowanie dzieci.  

Urodziła się nasza córka Pola. Dni mijały, dzieci rosły, życie toczyło się dalej. Otoczona już większą grupą znajomych lepiej radziłam sobie z trudną codziennością. Przez cały ten czas nie opuszczało mnie jednak wrażenie, że jestem inna, że wszystkie koleżanki, też młode mamy radzą sobie lepiej niż ja, są szczęśliwsze, lepiej układa im się w małżeństwie i w ogóle.  

I tak próbując stać się idealną matką, gospodynią, żoną i kumpelą doprowadziłam się do stanu, w którym nie potrafiłam już poradzić sobie ze swoimi emocjami. Płakałam więcej niż zwykle. Moje przygnębienie i smutek rozchodziły się po domu niczym macki, dotykając wszystkich członków rodziny. Chociaż miałam w swoim otoczeniu osoby, z którymi teoretycznie mogłabym porozmawiać, byłam tylko ja i demony w mojej głowie. 

Agata Manelska MatkiExpatki

Żyjąc na emigracji trudno o prawdziwych przyjaciół. Nawiązywane znajomości są z reguły powierzchowne i dobrze sprawdzają się w przypadku spotkań towarzyskich czy weekendowych wyjazdów, ale kiedy potrzebujesz się wygadać okazują się być niewystarczające. Trudno było mi odsłonić się przed drugą osobą i pokazać tę nieidealną część siebie. W tamtym czasie nie myślałam o sobie zbyt dobrze. Tych kilka lat spędzonych w domu, w towarzystwie małych dzieci, kawałek po kawałku odbierało mi wiarę we własne siły i umiejętności, dając w zamian przekonanie, że się nie nadaje i nie dam rady.

W końcu to zrozumiałam…

Po tych kilku latach byłam już tak bardzo zmęczona tymi ograniczającymi przekonaniami w mojej głowie, że postanowiłam zawalczyć o siebie. Zaczęłam interesować się rozwojem osobistym, czytałam książki i artykuły, które wpadły mi w ręce. Z większą uważnością przyglądałam się swoim emocjom i reakcjom na to, co przynosi życie. I wtedy w końcu dotarło do mnie, że w całym tym szale codzienności, dbając o swoich najbliższych zapomniałam o kimś bardzo ważnym… zapomniałam o sobie. Zrozumiałam, że jeżeli nie okażę sobie współczucia, zrozumienia, troski i wsparcia to pomimo usilnych starań nie dam szczęścia sobie i swoim bliskim. 

Konsekwentna zmiana zachowań i stopniowe przyzwyczajanie najbliższych do nowych reguł gry, pozwoliły mi powoli wrócić do życia w zgodzie ze sobą. Z czasem nawet udało mi się nie odczuwać przy tym poczucia winy : )

I wtedy w ramach stawiania sobie coraz większych wyzwań odważyłam się podjąć pracę po ponad sześciu latach bierności zawodowej. Początki były bardzo stresujące. Natychmiast obudziły się “stare demony”, a przekonania, które przez te lata zagościły w mojej głowie, przekrzykiwały się próbując dojść do głosu. 

Agata Manelska MatkiExpatki

Ale nie poddałam się!

Wiedząc już czego potrzebuje i za czym tęskni moje serce szłam naprzód pomimo odczuwanego lęku, wstydu i dyskomfortu. Konsekwentnie stawiałam czoła kolejnym wyzwaniom, a do porażek czy małych potknięć podchodziłam ze spokojem i akceptacją. W mojej głowie nie było już miejsca na przekonanie, że nie jestem wystarczająco dobra.

W wyniku tych wszystkich doświadczeń zrozumiałam, że: 

  • nie warto porównywac się do innych, 
  • trzeba zadbać o siebie, 
  • warto szukać wsparcia w najbliższym otoczeniu i bez wstydu mówić o swoich trudnościach!

I wtedy postanowiłam dokonać kolejnego przewrotu w swoim życiu zawodowym. Od czasów studenckich marzyłam o pracy, w której mogłabym pomagać ludziom wieść szczęśliwe i spełnione życie. Zaczęłam intensywnie szkolić się w obszarze rozwoju osobistego, aby po wielu kursach, superwizjach i innych procesach rozwojowych móc z dumą powiedzieć Ci, że:

Dzisiaj zawodowo wspieram kobiety, które tak jak ja kiedyś wyjechały do innego kraju i próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Stworzyłam markę Matki Expatki, aby zapewnić bezpieczną przestrzeń dla wszystkich kobiet, które po przeprowadzce do innego kraju, żyjąc w innej kulturze czują się zagubione, osamotnione i powoli tracą determinację i wiarę w siebie.

Ja też byłam w tym miejscu i wiem jak trudne mogą być nawet te najprostsze rzeczy. Ja pokonałam swoje demony i wieloletni kryzys przekułam w siłę.

Ty też możesz to zrobić! I pamiętaj! Nie jesteś sama! Jest nas dużo i będzie nas coraz więcej.
To my – Matki Expatki! Zapraszamy Cię do naszego świata!

Scroll to Top